Pechowy?
Pechowy Kraków? Dwa lata temu na Rondzie Mogilskim w moim ukochanym Krakowie, samochód padł i trzeba go było na lawetę wpakować. Wczoraj też laweta była obok. Pech? Mam swoje marzenia: studia, szkolenia, pisanie. Niesieni na ramionach marzeń i nowych perspektyw mknęliśmy do Gliwic. Zgodnie z tym, że nie wystarczy marzyć czy planować i czekać na kanapie by się spełniły, podjęliśmy działanie. Rozmowy poszły bardzo dobrze, ale żeby nie było tak słodko to nasz zielony "majowóz zaczął wydawać dźwięki jakich jeszcze nie słyszałam w jego wykonaniu. Jechać nie jechać? Jechać. Cudem dojechaliśmy do Krakowa i to dokładnie na miejsce docelowe. Wieczorem koncert Foch-a (o tym innym razem). Było genialnie! Tak czujesz, że masz energię do działania! Perypetie dnia następnego skończyło się tym, że auto zostało u mechanika w Krakowie, a my wróciliśmy pociągami. Myśl o tym ile zapłacę za naprawę zdominowała moje myślenie na wczoraj i cała energia i entuzjazm wyciekł...